Sponad kufla piwa
Na Bani

Jak szczyty do wzięcia, kufle kudłate  
Wynurzają się po sobie i piętrzą w oddali  
Wspinają się słowa starym znanym szlakiem  
Szlakiem dawno zdobytych już szklanic

E H fis A  
E H fis A H  
E H fis A  
E H fis A H

I wzrasta potem - słono potem okupiona  
Wiatrem odarta z drzew Jaworzyna  
Spojrzenie błądzi po szczytach zielonych  
Gubi się w mgłą zasnutych dolinach

E H fis A  
E H fis A H  
E H fis A  
E H fis A H

  

Wieczór gdzieś tam z wiatrem ku nocy odpływa  
Po kamieniach pną się myśli w nieskończoność  
Ku lotom bez granic - sponad kufla piwa  
Do bożych schronisk niepamięci drogą

A H cis gis  
A H E  
A H cis D  
A H E

Przewala się po kątach mej pijanej duszy  
Odchodzi i wraca, potyka i wstaje  
Grzmot dawno przebrzmiałej, radocyńskiej burzy  
I śmiech bez pamięci, i echa wołanie

E H fis A  
E H fis A H  
E H fis A  
E H fis A H

Z każdym łykiem lżejszy wzbijam się nad domy  
Ponad sady dolin i cerkiewne głowy  
W rozespanych wspomnieniach nieprzytomnie tonę  
Między drogą z Komańczy a bramą Lackowej  
  

E H fis A  
E H fis A H  
E H fis A  
C D e  
C D e  
C D E

  

Wieczór gdzieś tam z wiatrem ku nocy odpływa  
Po kamieniach pną się myśli w nieskończoność  
Ku lotom bez granic - sponad kufla piwa  
Do bożych schronisk niepamięci drogą

A H cis gis  
A H E  
A H cis D  
A H E

  

Wieczór gdzieś tam z wiatrem ku nocy odpływa  
Po kamieniach pną się myśli w nieskończoność  
Ku lotom bez granic - sponad kufla piwa  
Do bożych schronisk niepamięci  
Bożych schronisk niepamięci  
Bożych schronisk niepamięci drogą  
  
  

A H cis gis  
A H E  
A H cis D  
A H  
A H  
A H E  
C D e  
C D e  
C D E